Kobieta Bluszcz















Mam w Londynie koleżankę która wtargnęła w moje życie z polecenia mojej londyńskiej przyjaciółki. Przyjaciółka ma biuro rachunkowe, jest osobą bardzo zajętą i koleżanka od czasu do czasu sprzątała w jej domu i biurze, wypłakując się na podłe życie, na co przyjaciółka zareagowała umawiając ją ze mną na sesję – ty jej pomożesz – stwierdziła - i ja też.


Przyjechała atrakcyjna kobieta w sile wieku, ale młodsza ode mnie i już od drzwi dziecinnym modulowanym głosikiem zaczęła zalewać mnie żalami nad jej marnym losem: ciężko pracuje, nikt jej nie pomaga, córki mają gdzieś, czuje się przeraźliwie samotna – ostatni facet do bani, ma dość jeżdżenia na szmacie, wykorzystują ją w pracy, ciągle nie ma pieniędzy … ufff,  ani jednego miłego, dobrego słowa na żaden temat, same góry, schody, problemy, kłopoty, pomimo że: ma stałą pracę, a w Anglii jak ktoś pracuje na pełen etat nawet za najniższą stawkę, ma za co żyć, jeździ własnym samochodem, ma gdzie mieszkać, ma córki na miejscu. Nie wyglądała mi na osobę w depresji, ale pomyślałam że może jednak ma, a wtedy życie traci blaski. Czułam jednak niepokój co do niej, jeszcze niesprecyzowany.
W trakcie sesji wyszło na jaw, że koleżanka była tu w tym momencie już 9 lat i jak dotąd nie nauczyła się języka, i jak się przyjęła do sprzątania od początku pobytu w Londynie, tak sprząta nadal. Jedyne co przez te lata zrobiła dla siebie, to kupiła samochód.
To radzenie jej było bardzo trudne, bo musiałam się przebijać przez jej zasiedziałą życzeniową postawę i ustawiać na samorealizację, tłumacząc że córki i inni ludzie nie mogą zmienić jej życia tak jak ona chce. Zasugerowałam: naukę języka na wczoraj a nawet przedwczoraj, jakiś kurs czegoś co ją będzie interesowało i dawało satysfakcję, powolne redukowanie godzin na szmacie w zależności od przybywania klientów do nowego zajęcia … było tego więcej oczywiście. Podczas opracowywania planu strategicznego na jej dalsze życie, czyli tego co najważniejsze, ona dopytywała maniakalnie o faceta – dopiero kiedy zapewniłam że się pojawi, raczyła wysłuchać cierpliwie porady.
Faktycznie ruszyła do przodu, wprawdzie nie w tej kolejności (język został odłożony na … później), ale zrobiła kurs masażu liftingowego twarzy, dokupiła potrzebny sprzęt i zaczęła jeździć po klientkach którymi byłyśmy my i osoby które jej nagoniłyśmy (reklamy też później).
Zbuntowałam się wreszcie, bo wydawałam pieniądze na coś czego nie potrzebuję a nawet nie chcę, ona sama nie rozszerzała swojej działalności natomiast wymagała full serwisu w tym pomaganiu, więc my liftingowałyśmy się jak idiotki żeby ona mogła zarabiać, a mimo to narzekała. Myślę że twarz przyjaciółki nie wytrzymała w końcu takiej ilości zabiegów, bo koleżanka wkrótce zarzuciła tę działalność. Poszła na inny kurs, tym razem florystykę (język angielski … no później oczywiście). Dostała dyplom i … po dwóch słodkich latach jej nieobecności pojawiła się u mnie znów, z bukietem stworzonym własnoręcznie i płaczem na trudne życie, pomimo: wywróżonego  mężczyzny od półtora roku, z pierścionkiem zaręczynowym na palcu.
Moja przyjaciółka nie zakończyła z nią kontaktów, więc wiedziałam, że nasza koleżanka owszem umawia się z nią bardzo często, ale spotkania graniczą z cudem, bo stale je odwołuje.
Tym razem sesja też się przedłużyła, bo znów w ramach pomocy podjęłam się stworzenia website dla niej, co rozpoczęły zdjęcia które również ja jej robiłam. Poświęciłam długie godziny na grafikę jej strony i na tym się skończyło, bo … odwołała dwie kolejne sesje fotograficzne pod rząd, olewając mój cenny czas.
To, że nie pojawia się u mojej przyjaciółki prywatnie jest niewybaczalne, a w sprawach biznesowych tłumaczy tylko pożar i szpital. Pokrętne wyjaśnienia wsadziłam sobie w buty. Nigdy więcej tej kobiety w moim życiu!!! Ten bluszcz odcinam. Nie jestem supernianią.
Jak dałyśmy się zmanipulować my mądre inteligentne kobiety?  Otóż takie osoby dają się lubić, to przede wszystkim. Mają też nieograniczony wachlarz metod wzbudzania u innych chęci pomocy. W ciągu tych dwóch lat spokoju od niej, ostrzegłam swoja przyjaciółkę, że to osoba wisząca na innych, a mimo to kiedy się pojawiła dwa tygodnie temu u mnie, znów wzięłam jej sprawy w swoje ręce, fakt że na krotko, ale jednak.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kody numeryczne uzdrawiające

Jak zobaczyć swoją aurę 60 sekund