Smaki i zapachy emigracji - cz XIII
Praca w angielskiej kwiaciarni
Rozpoczęłam pracę w najprawdziwszej angielskiej kwiaciarni z angielską
obsadą, co ma znaczenie bo atmosfera jest niezwykle uprzejma i dowiedziałam się natychmiast że ... nie znam nazw kwiatów tych mniej
popularnych. Ratunku! Ja w ogóle nie pomyślałam o tym, no dziura w
mózgu jakaś. Ale od czego spryt polski. Jak przychodził klient i
prosił o trzy Bird of Paradise (co to do cholery jest - przecież ptaki to w zoologicznym?!!!), ja, z szerokim
najszczerszym uśmiechem wskazywałam dłonią ogólnie na wszystkie pojemniki z kwiatami i
zapraszałam aby sam sobie wybrał najładniejsze. Tym sposobem
klient sam prowadził mnie do Strelicji Królewskich (na zdjęciu). Moja durnowatość w tej
materii i takie właśnie radzenie sobie, spowodowało nawet, nie do wiary, pochwałę
wyrażoną głośno przy wszystkich pracownikach od samej
właścicielki, która wpadła incognito dla mnie udając klientkę
- nikt! mi nie powiedział.
Kochani
– oświadczyła – Gabriela ma wspaniałe podejście do klientów
i proszę was abyście robili tak samo.
Z gotowymi bukietami nie miałam żadnych problemów, bo …
robiło się setki identycznych w kilku zaledwie wzorach: małe - £25,
średnie - £35 i duże - £45 (5 lat temu, teraz drożej).
Ustawiało się je potem w rzędach:
czerwone średnie, żółte duże, białe małe itd., do bólu.
Średni bukiet to na przykład 3 czerwone róże, 3 czerwone gerbery,
kaszka, duuuuużo liści zielonych (na zdjęciu tych liści nie ma), zapakowane w celofan z wodą i
kolorowe papiery.
Zdumiewające, bo te paskudy szły jak woda!
Zdarzały
się ekstra zamówienia, gdzie mogłabym się wykazać, zaszaleć, ale robili je liderzy.
A tak na marginesie, w wiązankach pogrzebowych obowiązuje
kolor fioletowy i nie trzeba kwiatów układać w stożek.
Ponieważ
nie miałam dostępu do kreowania, postanowiłam sama się bawić i w
sprzyjających chwilach tworzyłam projekty wiązanek. Moja
liderka dostawała wtedy zawałów i przerażona tłumaczyła machając rękami, że nie wolno, nie wolno, nie wolno tego
robić. Jakby tu się pojawił ktoś z szefostwa teraz, ona wylatuje. Wyjaśnienia, że mieszczę się w cenach i że nowe pomysły powinny być cenione, bo straszliwa nuda i monotonia tu panuje, nie były przyjmowane nawet pod rozwagę. Zawały trwały krotko, bo moje autorskie bukiety natychmiast znikały, klienci
doceniali ich urodę i odmianę, ale tylko oni.
Jak się łatwo domyślić moja praca w kwiaciarni szybko mnie rozczarowała.
Komentarze
Prześlij komentarz
Porozmawiajmy ...
Włączona weryfikacja obrazkowa bo spam mi się wdarł.