Naturalnie naturalne - rozdział 26

Metody wychowawcze Chinki

 

sypialnia w wiktorianskim domu












Moja sypialnia okazała się faktycznie wielka i zawierała:
Łóżko queen size, takie na jakim sypiałam latami u siebie w Polsce we wszystkich możliwych pozach, włącznie z orłem, bo miejsca dość. 
Dwie szafy zajęte ich ciuchami - zabiorę je wkrótce, tylko znajdę miejsce – oznajmiła z ciepłym uśmiechem Chinka. 
Komodę z pojemnymi szufladami zapełnionymi ich rzeczami – też zabiorę jak tylko znajdę miejsce. Biurko z szufladami zajętymi …, a na nim telewizor. 
I … drewniane łóżeczko dziecięce w wykuszu okiennym z pełną pościelą, które dostrzegłam natychmiast z niepokojem w głowie (przecież nie było mowy żebym miała sypiać z jej dzieckiem?!) - stoi tu bo nie mam gdzie umieścić – dorzuciła uspokajająco z tym samym uśmiechem. 
A zatem miałam tylko łóżko wolne. Wsunęłam więc walizkę pod łóżko i tak się zaczął horror.

Następnego dnia a dla mnie nocy, o siódmej rano, przygotowane wcześniej przez Chinkę śniadanie podawałam ośmiomiesięcznej dziewczynce trzymając na swoich kolanach jej gołą pupę – nie zakładam jej pieluch w domu, bo skóra musi oddychać - poinformowała stojąc mi nad głową i obserwując co robię. 
Mała natychmiast zanurzyła łapki w kleiku, rozbryzgując z zachwytem wszędzie, a na mój odruch powstrzymania tej zabawy, usłyszałam, że dziecko uczy się jeść i mam jej nie przeszkadzać. 
Litania uwag: za szybko karmisz, nie tak trzymasz, za daleko miseczka, nie wycieraj teraz, mów do niej dużo … nie zrobiły na mnie większego wrażenia, bo w trakcie mała mnie obszczała, byłam cała w papce wraz ze stołem i podłogą wokół nas oraz ścianą za mną.
Po śniadaniu nadawałam się wyłącznie pod prysznic i do prania, czego od razu nie mogłam zrobić, bo trzeba było najpierw doszorować wszystko wokół, gdyż ślizganie się po zachlapanej podłodze mogło okazać się niebezpieczne, ściany na szczęście były zmywalne.
Nie zdążyłam się jeszcze dobrze doprowadzić do porządku, gdy usłyszałam z dołu – Gabriela, idziemy na spacer.
Spacery okazały się być równie uciążliwe, tym razem dosłownie, bo Chinka całkowicie ignorowała taki wynalazek, jak wózek dziecinny. 
- Dziecko potrzebuje bliskości, dlatego jest wyłącznie noszona na rękach – oświadczyła zachwycona mamuśka – bo ja preferuję naturalny sposób wychowywania - dorzuciła.

- Hmmm. Naturalnie mnie obsikała, pewnie niebawem osra, a teraz naturalnie szlag trafi mój nadwyrężony kręgosłup i jeśli nie chcesz mi do końca życia płacić renty inwalidzkiej, to raczej mnie w to nie mieszaj – wyrwało mi się natychmiast.
- Och! Nie powiedziałaś mi że masz problemy z kręgosłupem.
- A ty nie powiedziałaś że małą trzeba nosić.
- Następnym razem możesz wziąć nosidełko.  
- Sądzisz że nosidełko odbierze kilogramy twojej już nie maleńkiej pulchnej córeczce?
Wyglądała jednak na przestraszoną i zdecydowała w końcu, że będę jej pomagała tylko tyle w noszeniu ile będę mogła. Bardzo mało mogłam, właściwie wcale.
Te rundę wygrałam. 

Nie przypuszczałam jeszcze że tych rund będzie, oj będzie, a właściwie że rozpoczęła się chińsko - polska wojna. 

W trakcie spaceru weszłyśmy do kawiarni, takiej specjalnej kawiarni dla mam z dziećmi, z wygodnymi przejazdami dla wózków, akurat nie dla nas cha, cha, cha …, z milionem zabawek wszędzie i siedzeniami dla każdego wieku.
Chinka postawiła mi świetną herbatę i pyszne ciastko, po czym udała się sama na dalszy spacer, a ja w drodze powrotnej do domu miałam zrobić zakupy żywnościowe i po wrzuceniu do lodówki wolny kawałek dnia. 
W umowie było, że druga część zajęć miała być od osiemnastej, ale okazało się że do ich powrotu, najczęściej dużo wcześniejszego. Rysowało się szybko prawdziwe życie, z dniami poszarpanymi w króciutkie wolne, z ogromną ilością zajęć, co wykluczało podjęcie dodatkowej pracy. 
Nie denerwowało mnie to jednak, bo spisywałam dokładnie każdą minutę spędzoną z nimi i wychodziło mi na to, że będę miała wolny długi weekend razem z piątkiem, a nie tylko niedzielę jak się umawiałyśmy. Takie wolne bardzo mi się podobało. Za cztery dni pracy w tygodniu, trzy dni dla mnie.
Nie wiedziałam tylko, że ona wcale tak nie myśli, że zupełnie inaczej rozumie kiedy ja pracuję a kiedy nie!
Wszystkie odcinki Smaki i Zapachy Emigracji

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kody numeryczne uzdrawiające

Jak zobaczyć swoją aurę 60 sekund