London Fashion Week - rozdział 41
i moje pierwsze doświadczenia w tej materii
Zagnieździłam się
na dobre w pracowni i pomalutku, niepostrzeżenie, małymi kroczkami (tak, tak ... ja to potrafię), zaczęłam ustanawiać swoje warunki współpracy.
Po kilku
tygodniach, przekonałam dziewczyny, że lepiej będzie i dla nich i dla mnie, jeśli będę przyjeżdżała później, ponieważ rano, w ogólnym rozgardiaszu trudno
mi się skupić na moich wymagających maksymalnej uwagi robótkach.
Pojawiałam się zatem o 14:00, kiedy każdy był na swoim miejscu i robił swoje.
Z czasem, przeniosłam swoje dłubanie do domu i przyjeżdżałam tylko na główne spotkania, na których ogarniałyśmy co już mamy i decydowałyśmy, co dalej.
Bywałam więc w studiu raz na tydzień, a pilne sprawy uzgadniałyśmy przez telefon.
Zaczęło mi być coraz wygodniej.
Dopiero przed
samym końcem kolekcji, kiedy robiło się naprawdę gorąco, bo czasu było już strasznie mało, a tu nagle pojawiało się sporo zmian: bo coś nie wyszło i trzeba było zmienić projekt, bo zdecydowałyśmy o innych dodatkach, bo kolor nie ten, bo wizja komuś się nieco zmieniła, bo ..., jak to bywa w twórczej pracy, musiałam być znów codziennie popołudniami (nie dawałam się wyrwać wcześniej) do późnej nocy często, albo i do następnego dnia, bo jak coś szło,
to nie należało tego przerywać za nic.
Aby wytrzymać tempo i brak snu, w
pracowni pojawiał się alkohol.
Pozwałam sobie tylko czasami, bardzo rzadko właściwie, na szklaneczkę dżinu z tonikiem (co nie znaczy, że taka święta jestem, kiedyś piłam więcej, ale wiek ma swoje prawa), reszta posiłkowała się częściej ale nigdy do upicia, co mnie zadziwiało, bo ja po jednym drinku już miałam szum - brak treningu sądzę.
To szaleństwo odbywało się w pogodnej, ba! radosnej atmosferze, mimo że obezwładniał nas
czasami strach, że nie zdążymy.
I tak ten wielodniowy obłęd trwał, dopóki nie odcięłyśmy ostatniej nitki, dopóki nie zrobione były wszystkie zdjęcia na sesjach równoległych, rzeczy już gotowych, dopóki nie wydrukowano folderów, dopóki każdy projekt nie wisiał na stelażach do przewiezienia na wykupione stanowisko w Pałacu
Somerset House.
Zmierzaliśmy na
maksymalnych obrotach na mój pierwszy w życiu, wrześniowy London Fashion Week.
Komentarze
Prześlij komentarz
Porozmawiajmy ...
Włączona weryfikacja obrazkowa bo spam mi się wdarł.