Żyję w symbiozie z moimi roślinami
Specjalnie dla was zrobiłam dzisiaj zdjęcia moich kilku, z wielu, kwiatów doniczkowych, żebyście zobaczyli jak dobrze się mają ze mną, a ja z nimi też, jak najbardziej, szczegolnie że jestem estetką od urodzenia chyba i pławię się w takich wspaniałych widokach na co dzień w moim domu, co niesłychanie poprawia moje samopoczucie i bywających w odwiedzinach.
Na pierwszym zdjęciu paprotka zaprzyjaźniona z orchideą pochodzące z kompletnie różnych światów, ale moje kwiaty nie są rasistami.
''Odnieś tą i wymień na zdrową'' - poradziła koleżanka.
''W życiu!'' - odpowiedziałam - '' Ja jej to zrobiłam i muszę ją reanimować''. Choć miałam poważne wątpliwości czy uda się zachować ją przy życiu choćby.
Pani w kasie podpowiedziała mi to samo, a kiedy odmówiłam i zapłaciłam za ten opłakany wiecheć, odprowadziła mnie bardzo zdumionym wzrokiem, tym bardziej, że nie wytłumaczyłam jej dlaczego chcę ten ogryzek kwiata.
W drodze do domu trzymałam okaleczone nieszczęście na kolanach i całą drogę przepraszałam, szeptałam czule - ''trzymaj się moja kochana , proszę, będę o ciebie dbała i kochała najmocniej, błagam przeżyj, tak mi cię żal, serce mi pęka że ci to zrobiłam, przeżyj proszę ... .''
I zdarzył się cud! Już po tygodniu, koleżanka świadek nie mogla poznać kwiata. Moja ukochana orchidea błyskawicznie, w tempie absolutnie ekspresowym, zaczęła leczyć rany, mało tego, w miejscach straconych kwiatów puściła nowe łodygi, każdą z wieloma kwiatami i zaczęła rozrastać się niebywale. Dzisiaj ma gigantyczne liście i kwitnie kwiatami trzy razy większymi niż inne orchidee.Teraz ma wprawdzie tylko jedną łodygę z 11-ma kwiatami, ale trzy miesiące temu przekwitło jej 6! łodyg usianych masą kwiatów. Najwyraźniej teraz trochę odpoczywa. To był prawdziwy wyczyn nawet dla tej orchidei. No szaleństwo zupełne!
Wszystkie moje orchidee kwitną po 2 a nawet 3 razy do roku - patrz najukochańsza, gigantyczna orchidea Wariatka, tak ją nazywam.
Moja australijska córka znająca te kwiaty dobrze z tropików w których mieszka, nie może się nadziwić, jak to możliwe w warunkach dalekich od oryginalnych. W ogóle ich niczym nie zasilam, przesadzam tylko do większych doniczek jak już wypadają ze starych dosypując tylko więcej kory. Najwyraźniej zasilam je miłością prawdziwą i nie ukrywam, że Wariatkę kocham najmocniej.
Te mniejsze, czyli normalne, czyli jak wszystkie inne, sypią kwiatami też jak szalone.
No przecież chce się śpiewać, tańczyć i śmiać, jak się ma takie radosne kwiaty.
Komentarze
Prześlij komentarz
Porozmawiajmy ...
Włączona weryfikacja obrazkowa bo spam mi się wdarł.